Komentarze: 4
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
01 | 02 | 03 | 04 | 05 | 06 | 07 |
08 | 09 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 |
15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 |
22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 |
29 | 30 | 31 | 01 | 02 | 03 | 04 |
nie tylko zwiazana z alkoholem i fajkami
pierwsze dni bez 'substancji' uzalezniajacej sa najgorsze
ale cos mi sie wydaje ze puzniej tez nei bedze lepiej
mialam zaczac pisac w pamietniku o woodstocku... bo mysle ze warto byloby napisac cos... cokolwiek... by jeszcze pamietac... ale nie potrafie... nie poterafie ogladac telewzji, obejzec koncertu raz dwa trzy... jedzenie... jedzenie ... JEDZENIE... nie potrafie myselc o niczym innym... zjadlam juz wiele bo obiad, chipsy, ponad 700ml lodow z ajerkoniakiem, sniadanie, serek waniliowy, brzoskwinie, 4 sliwki i jablko.... rozum podpowiada ze powinnam byc juz syta... ale jednoczesnie cialo lub umysl... juz nie wiem ktore z nich chce jesc... prosi, blag... zamienia normalny tok myslenia i przeszkadza w robieniu czegokolwiek...
O B S E S J A
nagly impuls... JESC! ide do lodowki, ciasto, banany, kawa, czekolada, ser zolty, brzoskwinie, jablka, kefir... czuje takie obrzydzenie... obrzydzenie do samej siebie.... siedze i jem... nie... rzre... tego ejdzeniem nie da sie nazwac... w tej chwili odchodzi ta sila i poczucie wyzszosci ktre towazyszy mi zawsze gdy patrze jak inni jedza... wtedy brzydze sie nimi... teraz brzydze sie soba... nie potrafie tego zrozumiec co sie dizeje... chiagle chce sie jesc... jogurt, kolejna czekolada, banany.... dobrze popite woda...
potem tylko szybki marsz do kibla... wisze nad nim jakes pol godziny... gdy cialo odmawia posluszenstwa, oczy sa tak zalzawione ze juz nic nie widze, twarz i ubranie cale brudne i smierdzace od rzygow a z nosa ciknacy katar... staram sie przestac... ale nie... moze ejszcze cos zostalo... 'jak moglas tyle zjesc!?'... znow pare minut z dwoma palcami w gardle... kolejny rzyg w kiblu... w gardle tak cholerny bol ktorego nie moge juz zniesc...
wstaje... spuszczam wode... ide sie umyc... tylko raz spojzalam w lustro... teraz juz nie mam odwagi... myje zeby, twarz zmieniam ubranie... uderza mnie cholerny smrod jaki wydobywa sie z lazinki.... wlaczam wentylator... klade sie spac z cholernie spuchnietym i bolacym gardlem.... nie mam juz na nic sił...