Komentarze: 0
czuje sie smaotna (choć wokół mnie dużo sie dzije... znam wiele osób...) a ta specyficzna samotnośc skłonił mnie do przemysleń... zastanwiałam sie nad tym że tak naprawde nie lubie nikogo z naszej klasy...
ale zawsze gdy pojawiaj sie tkaie stwierdzenia pojawia sie także jakeś "ale' ... poniewaz po takim głebokim przmyslaniu sprawy dosżłam do wnisku ze ja niechce dopuścić do siebie msyli ze lubie kogoś... dflatego ze boje sie odrzucenia ze strony tych włsnie osób... już pare razy to sie włsnie stąło... (najsmutnijsze jest to zę stłao sie to gdy byłam pewna że moge polegac na tych osobach...) i nie che dopuscić do tej sytułacji... bo jesli nie bede nikogo lubić to nikt mnie nie odrzuci... jesli nie bede nikogo lubic to nawet jelsi ktoś bedze do mnie "cos" miał to niebede miała powodu by sie przejmowac taka osoba... bo przeceż jej nie lubie...
moze jest to niezrozumiła/nielogiczne dla niktórych... ale msyle ze gdyby ktoś był w tkaiej samej sytułacji przyznałby mi racje...
notka natyle jest dla mnie wazna ze umeszcze ja tez na mojim drugim blogu... chco napoczatku pisłam ja tu bo niechciłam zeby ktokolwiek sie o tym dowedził...