dzisiejszy dzen zjebalam totalnie... moze dlatego ze zaczal sie takze nienajlepiej...
w drodze do szkoly uslyszalam glosne "to milena! hahaha" jak sie okazalo to baranska odemnie z klasy sie smiala bo pierdolona ilona przyniosla do szkoly fotki z przedszkola i z radoscia wszstkim pokazywala gdzie jest milena... kurwa... milam ochote je zlapac za ten tepny leb i rostuc go na kawaleczki o kant lawki... [czasem muj pacyfizm chowa sie w kat... no coz...] ...
na lekcji rosyjskiego dostlam 1 za brak cwiczenia i uwage za zachowanie... w sumie to pala tez byla z tego powodu... no ale coz... bylo naprawde fajnie... dawno tak szczerze sie nie smialam jak wtedy :] czego efekty widac w dzenniku [3,4,1 codownie]...
po powrocie do domu bylam calkowicie wypompowana i chcilam sie polozyc spac... no ale coz... mamusia kazala mi wyciagnac ksiazki i sie "wreszcie zaczac uczyc, bo to przeciez 3 klasa!" wiec wyjelam ksiazke od biologii i siedzilam z nia na krzesle... puznij sie polozylam... kiedy to uslyszalam ze "babka z ksiegarni nie wie o jaki mi atlas chodzi i mam sobie sama isc go kupic" moj bunt zostal stlumiony przez mame... slowem... dala mi 30 zeta i wywalila mnie z domu... [nie no... brutalnie nie bylo] no i jak poszlam to niebylo mnie 2 godziny bo... siedzliam na lawce przed blokiem i plakalam... gdy mi troche przeszlo poszlam do domu... sidlam w pokoju i kontynuowalam moje "ulubione zajecie"... mama weszla do pokoju i sie zaczela drzec i pytac ze niby o co znowu becze? ja jej powedzilam ze "nie wiem" [jak zwykle... no ale co mam powiedzec skoro naprawde nie wiem] no i sie zaczelo ze jak mi zwruci uwage zebym sie wziela do roboty o ryczec zaczynam... i ze jak cos do niej mam to mam jej powiedziec bo ona zawsze mi mowi bo chce byc szczera [tak tka... dzekuje za ta szczerosc... ktora depta moje poczucie wlasnej wartosci] ... no costam jeszcze gadala...
kolejny dzien nie spojzalam do ksiazki... jakos w dupie mam ta 3 klase... 'usmiechni sie... jutro bedze gorzej'