Komentarze: 1
tak jak mówiłam dziś już po wszstkim... cała kalsa wie... przyszłam do domu (12.15) rozryczłam sie... płakałm i plakłam... wszstko co powiedziłam mamie w tej samej chwili obróciło sie przeciwko mnie...
powedziłam jej zę nikt mnie nie akceptuje w tej kasie... a ja ich nielubie... mam poweiedziła ze to przezto ze tka sie zachowuje, ze uzalam sie tylko nadsobą, jestm nimiła, niesympatyczna...
jak powedizłam ze to zę w tamtej kalsie jest niższy pozim że mi to pomoże... bo do tego zebym biegła potrzebne mi jest to ze widze kogoś bliko za sobą... poweidziłąm jej ze w zawodach gdze jestem najgorsza nigdy neibede lepsza bo to tylko mnie zniecheca... i niepotrzafie kogoś dogonic... a uciekać potrafie... mam powiedziła ze w gronie idiotów bede najlepsza ale poróznując mnie z innymi bede itka na średnia... eh czy cos tkaiego... jednym słowem
NIE BYŁA ZACHWYCONA... ja też ale kogo to obchodzi... za to coś z tego wywnioskowałam... juz nigdy nieprzyznawać sie do włsnych słabości przed rozicami... bo oni itak beda twierdzić ze TO MOJA WINA
duże literki układja sie w zdanie ... też prawda...