czuje sie jakbym wstapila do jakiejs sekty, albo przeszla przez drzwi do swiata niczym z orwellowskiego roku 1984...
nauczyciele zachecaja nas do pracy twierdzac ze zdolni uczniowie moze sobie poradza z materialem z biologii ktory jest w pierwszej klasie bo ksiazka ponoc zajebiscie trudna...
w sumei to juz w ten pierwszy dzin chyba poczulam sie jakby ci nauczyciele traktowali nas jak automaty ktre maja wygrywac wszstkie olimpiady a jak nie 'ale potrafie takich odpowiednio zmotywowac' jak to powiedzila psorka od biologii z usmiechem ktry wskazywal by na jakis szantaz...
no a z opinii absolwentow to jedną wyjatkowo sobie zapamietalam "chcesz zniszczyć sobie psychike - idź do różowej Emilki"
no i wydaje mi sie ze z tej szkoly niedaleka droga ejst zeby wyladowac na oddziale psychicznym.. i to naprawde mowie z wielkim smutkiem...
ale nic... ciagle przekonuje sama siebie ze to ja wyimaginowalam sobie w glowie ta szkołe... przeciez nie mogli by klamac piszac w folderze informacyjnym
PLATER DODA CI SKRZYYYDEŁ!