Archiwum 30 stycznia 2005


sty 30 2005 ***
Komentarze: 1

kiedys frustrujace bylo myslenie o jakimkolwiek lekarzu...

wizytu u pulmunologa, kardiologa, neurologa, reumatologa, dentysty, az do tych najgorszych wizyt u onkologa...

pobieranie krwi co tydzien, dwa tygodnie...

na sama mysl o tym balam sie, plakalam, nie chilam isc... a jednak szlam...

kidys twierdzilam ze ci lekarze niepotrzebnie zabieraja mi czas, zawsze uwazalm ze mam go zbyt malo

ciagle wyjazdy do bytomia, chorzowa, katowic, ligoty, myslowic...

milam tego dosc... to jzu minelo...

teraz mam innych lekarzy ktrych zaczynam nienawidzic... i nie potrafie zrozumiec dlaczego...

przeciez sam tam poszlam, sama opowiedzilam o swoich klopotach, sama prosilam o tabletki

a teraz nienawidze siebie za to jaka jestem... ze ciagle sie w cos pakuje...

to glupie, nawet bardzo ale placze bo zamias srode spedzic w zlotym osle w katowicach

bedze siedzila posrod psycholi i wysluchiwala jak im zle... a oni beda sluchac jak mi zle...

to chore... a jednak tam ide...

[napisane wczoraj wieczorem]

reggae_alive : :